AKTUALIZACJA
Po krótkim przeanalizowaniu faktu, że nie wszystko jest zrozumiałe, gdyż jest to fantastyka i wszystko jest ważne, a rozdziały dodaję co piątek, przez co dużo rzeczy może umykać, dzięki wspaniałomyślnej i pomocnej Quesse - Dziękuję ślicznie! :* - będę dodawać krótkie streszczenia poprzednich rozdziałów co 5. rozdział. Dlatego dopiszę tutaj, przed rozdziałem - niżej - właśnie takowe streszczenie. :) Mam nadzieję, że to pomoże w łatwiejszym zrozumieniu wydarzeń - na bieżąco.
~~~
Przybywam z piątą częścią :)
Ten rozdział rozpoczyna już szerszy etap łamigłówki, która będzie się rozwijać z każdym kolejnym odcinkiem.
Mała uwaga ode mnie:
Jak dla mnie, to właśnie stwierdzam, że tę historię trzeba by było przeczytać całą za jednym razem, żeby nie pozapominać tych drobnych szczegółów, które są niezwykle ważne, by zrozumieć cały sens. Hmm... Nie będę publikować na raz całości, bo to by było bez sensu, choć wcale nie jest taka długa. Niesie za sobą jak na razie tylko 25 odcinków. (Może się coś zmieni - nie wiem) Dodając odcinek raz na tydzień, wiadome jest, że co nieco umknie, dlatego chciałam właśnie zwrócić uwagę na to, żeby zapamiętać to, czego nie rozumiecie xD A w szczególności to, co wypowiada On i te niezbyt logiczne zdania, które bohaterka widuje w 'snach'. Oczywiście cała reszta też jest bardzo ważna...
Heh i Ehh...
Jedynie taką informacją z mojej strony mogę Wam jakoś pomóc w zrozumieniu tej historii. Mam nadzieję, że się przyda.
A tym czasem zapraszam :)
~~~
W poprzednich odcinkach:
Po krótkim przeanalizowaniu faktu, że nie wszystko jest zrozumiałe, gdyż jest to fantastyka i wszystko jest ważne, a rozdziały dodaję co piątek, przez co dużo rzeczy może umykać, dzięki wspaniałomyślnej i pomocnej Quesse - Dziękuję ślicznie! :* - będę dodawać krótkie streszczenia poprzednich rozdziałów co 5. rozdział. Dlatego dopiszę tutaj, przed rozdziałem - niżej - właśnie takowe streszczenie. :) Mam nadzieję, że to pomoże w łatwiejszym zrozumieniu wydarzeń - na bieżąco.
~~~
Przybywam z piątą częścią :)
Ten rozdział rozpoczyna już szerszy etap łamigłówki, która będzie się rozwijać z każdym kolejnym odcinkiem.
Mała uwaga ode mnie:
Jak dla mnie, to właśnie stwierdzam, że tę historię trzeba by było przeczytać całą za jednym razem, żeby nie pozapominać tych drobnych szczegółów, które są niezwykle ważne, by zrozumieć cały sens. Hmm... Nie będę publikować na raz całości, bo to by było bez sensu, choć wcale nie jest taka długa. Niesie za sobą jak na razie tylko 25 odcinków. (Może się coś zmieni - nie wiem) Dodając odcinek raz na tydzień, wiadome jest, że co nieco umknie, dlatego chciałam właśnie zwrócić uwagę na to, żeby zapamiętać to, czego nie rozumiecie xD A w szczególności to, co wypowiada On i te niezbyt logiczne zdania, które bohaterka widuje w 'snach'. Oczywiście cała reszta też jest bardzo ważna...
Heh i Ehh...
Jedynie taką informacją z mojej strony mogę Wam jakoś pomóc w zrozumieniu tej historii. Mam nadzieję, że się przyda.
A tym czasem zapraszam :)
~~~
W poprzednich odcinkach:
Amelia budzi się po kolejnym koszmarze sennym, w którym znowu spotyka Jego - Czarnowłosego chłopaka, który wita w jej snach od długiego czasu.
Dziewczyna jest święcie przekonana, że czarne, duże pióro, które wyniosła z jednego ze snów należy do Czarnego Anioła, który rzadziej, niż Ten chłopak, pojawia się w jej świecie marzeń sennych.
Od razu po nie miłym, choć upragnionym koszmarze siada do malowania kolejnego portretu chłopaka ze snu. Kończy o godzinie 6:37 i gotowy obraz wiesza na miejsce innego obrazu, który również przedstawia sen. Jak jej się wydawało - stara chata, której wnętrze namalowała, była domem dwóch małych chłopców. Tam na pergaminie rozczytała jedno zdanie: "Świat powinien milczeć i na zawsze pozostać sam..." Teraz, odkładając obraz na podłogę, przeleciały przez jej myśli słowa "Puść mnie", które dopisała do swojego brudnopisu.
Następnej nocy Amelia nagle się budzi i odnosi wrażenie, że czarne oczy chłopaka z obrazu, wiszącego naprzeciw jej łóżka, patrzą na nią, w dodatku wodzą za nią wzrokiem. Przerażona ucieka do przyjaciela o imieniu Steven, na parter domu. Tam doznaje kolejnego przerażenia, gdyż i jego oczy stają się przez chwilę czarne. Z ledwością ucieka z jego pokoju i spoczywa w kuchni. Tam wypowiada w myśli swoje zwątpienie, że to naprawdę On - Chłopak ze snu. Ku zdziwieniu odzywa się. Ostrzega, że już nikt nie będzie mógł jej dotknąć, wyjawia, że od dawna nie istnieje, choć nie przyznaje się do tego, że jest duchem, oraz oskarża Amelię, że miesza w sprawach pozaziemskich i nie pozwala mu odejść, po czym niespodziewanie znika.
Amelia ściąga obraz ze ściany, przygotowuje rzeczy do kontaktu z Nim i w trakcie wchodzi do pokoju Steven. Po ujrzeniu, co wyprawia jego przyjaciółka i fakcie, że krzyż, którego używała do swojego seansu, samoistnie się porusza, wpada w szał. Niszczy obraz i wszystkie rzeczy wyrzuca, zakazując jej po raz kolejny robienia takich rzeczy w jego domu. Amelia czuje się zraniona i zarazem rozzłoszczona, dlatego idzie się zemścić na przyjacielu, który ten informuje, że właśnie zastosowała się do 5. przykazania.
Przez dłuższy czas nie miała ani jednego snu z Tym chłopakiem, dlatego ponawia poszukiwania starej chaty, która jej się śniła. Ląduje na wyspie z przyczyny wspomnienia, gdzie poznaje Toma.
Tom uznaje, że Amelia jest chora psychicznie, po tym, jak się dowiedział, że szuka snów, ale widok zdjęcia obrazu chłopaka ze snu, tak bardzo go intryguje i zarazem martwi, że nie urywa z nią kontaktu, by się dowiedzieć o niej i o tym chłopaku więcej.
Krócej nie mogłam...
5
Obydwoje wykazywali zainteresowanie swoimi osobami. Jak się okazało, Tom był bardzo uprzejmy i zabawny. Bardzo się Nim ciekawił, a ona coraz bardziej się otwierała, jednakże uważając, żeby nie wyjść na psychiczną. Dlatego powiedziała mu o Nim tyle, co nic.
Dowiedziała się, że pracuje jako grafik, a tutaj przyjechał służbowo, do jakiegoś bogatego gościa, którego nazwisko nic jej nie mówiło i nawet się tym nie zainteresowała. W każdym razie robił dla tego mężczyzny projekt, a że lubi to miejsce i często tu przyjeżdża, postanowił zostać na dwa dni dłużej, stwierdzając, że nie musi siedzieć w szarym biurze i wdychać powietrze z klimatyzacji, jak może orzeźwić umysł prawdziwym świeżym powietrzem.
Rozmowa między nimi nie zaznała ani chwili krępującej przerwy. Tom z pewnością miał gadkę i Amelia nie zaznała przy nim czegoś takiego jak stres. Przeciwnie. Pomimo że się czasem zawstydzała, słysząc jego niektóre zdania, tak coraz bardziej zaczynał jej się podobać i to nie tylko z wyglądu, ale najważniejsze - z charakteru.
Amelia pierwszy raz od dłuższego czasu czuła się przyziemnie jak prawdziwy człowiek. Zamiast błądzić myślami w nierealnym świecie, błądziła myślami przy jego osobie. Potem już nawet zapomniała o Nim. O swoim wyimaginowanym przyjacielu. Miała wrażenie, jakby właśnie dzisiaj się wybudziła ze swojego długiego snu.
Tom był całkiem wyluzowany i nie plótł głupstw. Gdy było trzeba, był poważny, a gdy się wspinali pod jeden z klifów stromym brzegiem, wykazał się również swą pomocą dla jej obcasów, kompletnie nieprzygotowanych na takie wycieczki. Na klifie spędzili tyle czasu, że dopiero zachodzące słońce dało im do zrozumienia, że to jest ten moment, w którym trzeba się w końcu rozstać. W drodze powrotnej, straszne zbocze pomógł jej pokonać, biorąc ją na ręce, by na końcu wymienić się numerami. Dlatego mieli świadomość, że na to spotkanie jest dopiero wstępem.
Gdy już się zbliżali do miasta, ponieważ Tom, zachowując swą męską godność, nie pozwolił jej odejść samej, a odprowadził ją do jej auta, zaproponował znikąd skok na drinka. Bardzo się tym zaskoczyła i niezbyt długo analizując fakty powrotu do domu, do którego nie widziała sensu się śpieszyć, wręcz od razu się zgodziła.
Jak każdy mógł się domyślić - na jednym drinku się nie skończyło. A bardzo dobrze znaną sztuką wyłudzania:
- Ja się zgodziłam na drinka, więc ty się zgódź na taniec.
Dostała to, czego chciała. Bardzo chciała poczuć smak jego nienagannych ramion. Z pewnością był mężczyzną, który świetnie o siebie dba. Jego pociągające perfumy i ten wzrok, w którym świetle czuła się jak stuprocentowa dziewczyna, to było coś powalającego. Miała wrażenie, jakby się zakochała. Trzeźwe myśli podpowiadały, że to tylko ekscytacja albo zwykłe zauroczenie jego osobą, ale nie obchodziło ją to. Pragnęła mieć takiego mężczyznę przy sobie już na zawsze!
Kolejna myśl, która mówiła jej o tym, że może z tego nic nie wyjść, ponieważ to, że się wymienili numerami, wcale nie znaczy, że do siebie zadzwonią, w ogóle jej nie demotywowała. Wręcz odwrotnie. Kusiła ją do szaleństwa, ponieważ reasumując: jeśli miało to być ich pierwsze i ostatnie spotkanie, to pragnęła je wykorzystać na maksa.
Jego dłonie na jej tyłku, choć świerzbiły i wołały o pomstę do nieba, by tylko je zrzucić z siebie, tak zostały tylko raz naruszone. Wtem się do niej słodko uśmiechnął, a ona mogłaby być jego... Oczywiście i tak po chwili zrobił to samo, w dodatku jego usta wylądowały na jej szyi, dręcząc jej potrzeby w tym momencie.
Gdy zaprosił ją do swojego mieszkania, wcale się nie zastanawiała. I tak miała tylko dwa wyjścia. Drugie - wrócić do auta i czekać w nim do rana, aż prom znowu ruszy do życia, albo trzecie - wynająć pokój i spędzić resztę nocy sama, jak zakonnica. Oczywiście wybrała tę logiczną. Byłaby idiotką, gdyby się na to nie zgodziła.
Wylądowali w aneksie kuchennym, obżerając lodówkę, by potem z lampką szampana, już nie jak świnie, stanąć na tarasie i móc napoić wzrok pięknym widokiem miasta z góry, portu i morza. Stanął tuż obok niej, a ona wcale się nie krępowała oprzeć swej głowy o jego umięśniony tors.
Niestety szampan po drinkach i piwie to nie było nic dobrego i chyba doświadczeni o tym bardzo dobrze wiedzą. I choć Tom o tym wiedział, wcale nie myślał, że polegnie, przecież to była tylko jedna lampka! Parę łyków do cholery! Oczywiście się nie przyznał do tego, ale widząc, że jego nowa towarzyszka chwieje się równie bardzo, jak on sam, nie miał innego wyjścia, jak tylko przeniesienie się z nią na kanapę, by czuć się bezpiecznie i uniknąć jakiejkolwiek wtopy, jaką by była przewrotka, czy zrzucenie jakiejś rzeczy na podłogę.
Wtuleni w siebie, rozmowa od rzeczy, która również już zanikała i nagły sen. No i oczywiście, że Amelia zaliczyła łazienkę. Wcale nie żałowała. Gdy wypróżniła swój żołądek, zrobiło jej się o wiele lepiej. Pastą do zębów natarła dziąsła, by czasem nie podpadło no i jeszcze raz zajrzała do lodówki. Schłodzona, musująca woda to było to, czego w tym momencie potrzebowała.
Z powrotem przysiadła się do przystojniaka, który spał w dobre. Uśmiechnęła się mimo woli. Kompletnie inaczej sobie wyobrażała ich noc. Cóż. Głupota ludzka nie zna granic, a uczenie się na błędach chyba nie leżało w ich naturze. Chcieli romantyczną chwilę przy lampce szampana? Więc mają typowy zgon.
Jej ciało przylgnęło do jego i już jej było dobrze, a powieki wydawały się zamknąć już autentycznie. Gdy autentyczność nastała, zobaczyła na tle ciemnych powiek Jego. To była nawet nie sekunda, a jednak bardzo wyraźnie widziała tę płonącą wściekłość w jego czarnych dużych ślepiach. Natychmiast otworzyła powieki, czując przypływ adrenaliny, jakiej nie zaznała od dłuższego czasu. Nie rozumiała, dlaczego właśnie w tej chwili...
Zamrugała parę razy, rozejrzała się ślepo po wnętrzu nowoczesnego salonu, wstrząsnęła się i poczuła dłoń chłopaka na swym ramieniu. Gdyby nie odczuwała w tym momencie strachu, zapewne by się uśmiechnęła i wtuliła w niego bardziej. Niestety jej ciało doznało paraliżu. Zamknęła oczy ponownie, chcąc odgonić od siebie straszliwy widok. Niestety on znowu się pojawił, na dodatek zrobił w jej stronę krok. Natychmiast wyskoczyła z kanapy, o mało co się nie przewracając.
- Co się stało!? - Zawołał zaskoczony hałasem i szarpnięciem Tom. Brzuch go zabolał. Wbiła mu w niego rękę, gdy się podnosiła!
- Nie... - Mechanicznie pokręciła głową, rozglądając się po pomieszczeniu.
Tom chwilę się jej przyglądał, to co, że widział ją niekiedy podwójnie. Podniósł się i zapalił lampkę podłogową, również się rozglądając. Wystraszył się jej.
- Co jest? - Zapytał już spokojniej.
- Nic... Przepraszam... - Przeczesała włosy palcami, czując napływ skrępowania. - Powinnam iść... - Nie wiedziała wprawdzie, co robić. Nie czuła się już komfortowo.
- Dokąd? Jest noc. Nie puszczę cię nigdzie. Zaczekaj do rana. Piłaś alkohol. - Dukał, łapiąc jej ramiona.
Amelia bez namysłu zbliżyła się do niego i wtuliła w jego ciało. Przytulił ją do siebie, rozglądając się jeszcze raz ukradkiem po salonie, gdy ta bała się zamknąć oczy. Jego ręce swobodnie oplatały jej ciało, a ona, zamiast myśleć o Tomie, myślała o Nim. To było jej utrapienie.
- Dlaczego pojawiasz się akurat teraz? Tyle czasu cię nie było. - Narzekała w myśli. - Zostaw mnie, choć na tę jedną noc... Przyjdź jutro, gdy będę w domu...
Poczuła zimną dłoń na swoim policzku.
- Proszę... - Błagała w myśli, zaciskając mocno powieki, ale na nic jej to było.
Odsunęła się od Toma, choć w prawdzie chciała się odsunąć od tego lodu. Spojrzała ślepo w jego oczy. Dłoń faktycznie zniknęła, ale pojawił się słodki uśmiech na Toma twarzy.
- Co się stało?
Nie potrafiła mu tego powiedzieć, a jedyne co jej przyszło do głowy, to zbliżyć się do niego i posmakować jego ust. Zrobiła to, a on nie zamierzał tego przerywać. Wręcz od razu kontynuował w parze ze swoimi dłońmi, wodzącymi już pod jej bluzką. Był naprawdę szybki. Jego pocałunki nie ograniczały się tylko do ust. Zwiedzał ponownie jej szyję, gdy jego ręce znowu przeniosły się na tyłek, przysuwając dziewczynę bliżej siebie. Z pewnością był doświadczony...
Amelia zamknęła w końcu oczy, oddając się chwili. Niestety to był błąd. Stał tuż przy niej. Patrzył na nią z góry. Jego wyraz twarzy mówił 'zabiję cię'. Już wyciągał do niej dłoń z widocznymi żyłami, gdy cała zesztywniała. Już prawie dosięgał jej szyi, gdy ta pod wpływem emocji odskoczyła od niego, niefortunnie wpadając na stolik i przelatując przez niego. Pech chciał, że uderzyła głową o próg podwyższenia podłogi w miejscu aneksu kuchennego. Błysk szarego, oślepiającego światła poraził jej oczy. Usłyszała trzepot skrzydeł i zrobiło jej się nie dobrze.
- Nie możesz mi tego zrobić. Nikt mi nie uwierzy, że to nie przeze mnie się stało. - Tłumaczył Tom do śpiącej dziewczyny.
- Ot tak. - Pstryknął palcami blondyn. - Odskoczyła od ciebie?
- Tak. Jakby zobaczyła coś albo, jakby coś ją popchnęło. To naprawdę nie ja zrobiłem. - Tłumaczył się brunet. - Policja na pewno uzna mnie za winnego. Byliśmy nachlani i sami. - Kwasił się.
Billy zerkał tylko na brata z lekkim dystansem. Sam nie wiedział, czy mu wierzyć. Przecież by mu nie kłamał, po co miałby to robić? Jednak historia opowiadana przez niego nie była zbyt logiczna, chyba że naprawdę była jakaś chora na głowę, tak jak Tom mu ją opisał...
Tom przyglądał się śpiącej dziewczynie. Jej zabandażowana głowa nie była przyjemnym widokiem, za to jej usta i tak wspominał dobrze.
- Świetnie całuje... - Wypalił znikąd.
Billy odwrócił się od okna i zerknął na bliźniaka, upewnić się co do jego słów.
- Ty też świetnie całujesz... - Wydusiła z siebie cicho.
Obydwoje zaskoczeni zwrócili na nią swój wzrok.
- W końcu! - Zawołał Tom. - Jak się czujesz? Wszystko okay?
- Głowa mnie boli... Czuję smród szpitala...
- Bo jesteś w szpitalu. Przewróciłaś się i walnęłaś głową... - Wytłumaczył pośpiesznie Tom.
- Śniło mi się, że byłam w domu... W moim domu... - Uśmiechnęła się niemrawo. - Dziwne to było jednak, bo... Stałam na cmentarzu i tam były tylko cztery groby. Widziałam je przez szczelinę jakiegoś płotu... Ale czułam się jakbym była w moim domu... - Zachichotała cicho, wzdychając. - Z kim rozmawiałeś?
- Z nikim... - Mruknął. - Odwiedzę cię jeszcze. Teraz pójdę po pielęgniarkę... - Wycofał się szybko, kiwając głową do brata.
Otworzyła oczy. Spała cały dzień z przerwami na odwiedziny bliskich, o których miała wrażenie, że i tak jej się śnili. Kochała ich, ale miała ich dosyć, tak, jakby była nimi zmęczona.
- Nie obudzę się i koniec. - Mówiła sobie w myśli, udając, że śpi, gdy usłyszała nad sobą głosy jej rodziców.
- Nie chcę się dla was budzić... - Mówiła.
Nawet szloch jej matki nie dotykał jej serca.
- Przyjacielu... - Zaczęła śpiewnie w swych myślach. - Chcę zostać przy Tobie, przy Tobie chcę być... - Śpiewała cicho w myślach, zagłuszając ich nędzne prośby o powrót. - I nie trzebaaa byś mówił coś, wystarczy byś byyył... Chcę być z Tobąąą, gdy jest mi dobrze i kiedy mi źleee... Przyjacielu, otwieram przed Tobą serce meee... - Udawało się. Zamykali się, puszczali jej dłonie, przestawali głaskać ją po głowie, a ona mogła już spokojnie otworzyć oczy.
Jedynie pomarańczowe światło latarni oświetlało salę szpitalną. Podniosła się do pozycji siedzącej, by natychmiast się położyć z powrotem już z szeroko otwartymi oczami, wbitymi ślepo w sufit i sercem w gardle. Na krześle siedział On.
- Czego ode mnie chcesz? - Zapytała, przełykając strach.
Milczał.
- Dlaczego nic nie mówisz?
Cisza.
- Dlaczego do mnie przychodzisz? - Patrzyła w sufit.
Jakby nie istniał.
- Boję się ciebie... - Jej oczy pokryły się taflą łez.
Chyba naprawdę bardziej się bała Jego milczenia, niż tego, że do niej mówi. Przez tę ciszę nie wiedziała, czego ma się spodziewać, a brak właśnie tej kontroli emocji, które można zazwyczaj wyczytać z tonu głosu, doskwierała najbardziej.
Podniósł się. Podszedł do jej łóżka od strony okna. Teraz widziała tylko jego ciemną, prostą posturę. Wyciągnął swą dłoń. Zacisnęła powieki, gdy zrozumiała, że kieruje ją w stronę jej twarzy. Niesforna łza wypłynęła spod powieki, a on ją najprościej w życiu otarł. Jakby wiedział, że właśnie teraz ona wypłynie.
Otworzyła oczy.
- Kim jesteś? Jak masz na imię? - Zapytała cicho, szukając wzrokiem wśród ciemnej postaci oczu.
- Dlaczego chciałaś mu się oddać? - Odezwał się niskim, męskim tonem.
Amelii przeszedł dreszcz, przypominając sobie wcześniejszego jego słowa.
- Nie wiem... - Wyszeptała. - Nie myślałam o tym...
- On bardzo tego chciał... - Ruszył powoli z miejsca. Przeszedł spokojnie wokół jej łóżka i stanął po drugiej stronie. - W moim świecie już dawno zostałabyś spalona... - Dotknął jej włosów, spoczywających na poduszce.
- Za co? - Zapytała szybko. Miała wrażenie, jakby atmosfera się bardzo zagęściła, przez co trudno było oddychać. I dopiero teraz dostrzegła ranę na jego policzku, której sobie wcześniej nie przypominała, że takową posiadał.
- Za to, że odkrywasz ramiona... - Zaczął powoli.
Jego czarne oczy błyszczały nieprzewidywalnością, ale jakoś dziwnie mniej się go zaczynała bać. Nie mogła się na dziwić, że jego twarz jest tak gładka, tak idealna, taka bez skazy, a ta rana... Przedstawiała go, jako dziwnie potężniejszego.
- Za to, że pokazujesz wszystkim swoje nogi... Pozwalasz się całować byle komu i dotykać byle komu...
- Więc... Żyłeś bardzo dawno temu. - Wywnioskowała.
Bawił się jej włosami tak ostrożnie, jakby właśnie dotykał skrzydeł motyla.
Przełknęła ślinę, gdy jego skupiony wzrok trafił w jej przerażone oczy. Kolejna łza spłynęła jej po skroni. Miała ochotę się rozpłakać i uciec stamtąd!
- Pewnie trudno ci znaleźć męża...
- Męża? - Powtórzyła, choć wyraźnie to słyszała. - Mam dopiero osiemnaście lat. - Wytłumaczyła, po czym się chwilę zawahała. Osiemnaście lat? Zdała sobie sprawę, że pamięta wydarzenia sprzed trzech lat... To by znaczyło, że jej zaniki pamięci zaczęły się już trzy lata temu...
- Jesteś już stara. - Skwitował, przez co powróciła myślami do 'żywych'.
Uniosła lekko brwi. Pomimo strachu, jaki odczuwała, który się z każdą chwilą zmniejszał, miała ochotę się uśmiechnąć.
- W Twoich czasach może tak, ale w Moich - bardzo młoda.
- To mi się właśnie podoba...
Odważyła się w końcu podnieść rękę i dotknąć go. Położyła swą dłoń na tę, którą głaskał jej włosy. Dreszcz z odczuwalnego mrozu przeleciał po jej ciele, ale nie przejęła się tym, ponieważ jego oczy dziwnie zaiskrzyły.
- Powiesz mi, jak to się stało, że się tu znalazłeś? - Głaskała go drżącymi palcami po delikatnej skórze jego dłoni. Wyobrażała sobie, że dotyka jego perfekcyjnie gładkiego, bladego policzka. Jego skóra była bardzo aksamitna.
- Mnie zastanawia to, dlaczego mnie widzisz i dlaczego możesz mnie dotknąć... - Przyglądał się ich dłoniom. - Kim jesteś?
- Zwykłą dziewczyną, przecież. - Zaskoczyła się.
- Kłamiesz. - Zarzucił.
- Nie kłamie. To Ty mnie nawiedzasz w snach i... I... I tęskniłam za Tobą, gdy mi się nie śniłeś... - Wyszeptała ostatnie zdanie, zaprzestając głaskania jego dłoni. Serce jej biło jak szalone. Ujęła powoli jego dłoń i przyłożyła do swojego policzka. Niestety prawie od razu ją zabrał.
- ...Nadzieja tuż obok, martwa już - pogrzebana śpi, żyła parę dni. - Wyrecytował niczym jakiś cytat z wiersza. - Jakby ktoś próbował cię zabrać... - Zaczął już normalnie. - Musiałem walczyć, by cię dostać... Nie rób tego więcej. Nie przestawaj wierzyć. - Rozkazał.
- Szukałeś mnie? - Serce jej jeszcze mocniej zabiło.
Odszedł od jej łóżka i zatrzymał się na środku sali, tyłem do niej. Podniosła się do pozycji siedzącej, nie spuszczając z niego wzroku. Już rozumiała, skąd ta rana. Mówił prawdę, ale problem był w tym, że nie rozumiała tej prawdy. Z kim miałby walczyć? Ktoś chciał ją zabrać? Kiedy? Gdzie? Jak? Kto?
- Jak mógłbym cię nie szukać? Jesteś ze mną od poczęcia. - Wyjaśnił.
- Jak to? - Nic nie rozumiała.
- Bez ciebie by mnie tu nie było. Nie chodź tam nigdy więcej. Za parkanem jest koniec. Nigdy nie myśl o tym, żeby zza niego przechodzić. O mało co, a nie odeszłaś... - Zniknął.
- Zaczekaj! - Zawołała zaskoczona. - Ale jak to!? Wytłumacz mi to! - Wołała, ściskając sztywną powłokę w pięściach. - Nie zostawiaj mnie tak... - Zamarudziła, spuszczając głowę.
CDN
Tak jak obiecałam tak jestem. Opowiadanie jest baardzo wciągające choc narazie nie rozgryzlam do czego prowadzi :) i to pewnie dlatego tak czekam na kolejne odcinki. Czeeeekam :*
OdpowiedzUsuńNo... Jeszcze chwila i będzie już co nieco wiadomo, także nie ma co się martwić xD
UsuńMiło mi widzieć Twój komentarz, dziękuję :* Mam nadzieję, że dalej będzie Ci się tak podobać, jak teraz :D
Pozdrawiam ciepło :*
Pogubiłam się trochę, przyznam szczerze. Jednak mam nadzieję, że coś się powoli będzie rozjaśniać.
OdpowiedzUsuńSuper, że nareszcie się spotkali i mogli porozmawiać.
Intryguje mnie Tom i to, kim jest w tym opowiadaniu, bo raczej nie tylko grafikiem.
Czekam na kolejny odcinek niecierpliwie. :)