No i coraz więcej się wyjaśnia, gdyż zbliżamy się do końca historii. Jestem ciekawa Waszych reakcji na sam koniec :D
22
- Co mam zrobić? Jak mam to zrobić? - Chodziła w kółko po 'zaczarowanej' komnacie. - Pióro przenosi mnie do chaty. Kamień tak samo... Klucz! - Zaskoczyła, łapiąc go w ręce.
- Co ty robisz? - Zapytał Bill, kładąc swą dłoń na jej ramieniu.
- Zaraz się spotkamy. Obiecuję - mówiła podniecona, odwracając się do niego przodem.
- Gdzie?
- Nie wiem... Chyba tutaj.
Zacisnęła dłoń na kluczu i tak samo powieki, skupiając myśli. Gdy otworzyła oczy, wszystko było takie samo, prócz tego, że nie było tam Billa, a więc musiało się udać.
Zajrzała do szuflady.
Klucza nie było, dlatego się skwasiła.
- Za wcześnie się przeniosłam... To nie ten czas... - Rozżaliła się.
- O... Jesteś... - Z łazienki wyszła Alicja.
- Ty... Ty mnie znasz? - Zaskoczyła się.
- Przecież miałaś być moją przyjaciółką. Dlaczego znowu jesteś tak brzydko ubrana?
- Mogę pożyczyć sukienkę?
- TAK - odrzekła, jakby to było logiczne, mierząc jej ciało z lekkim obrzydzeniem.
- Co słychać u Billa? - Zajrzała do jej szafy i wzięła pierwszą lepszą sukienkę.
- Co ty się tak nim interesujesz? - Zapytała znowu podejrzliwie.
- No... Jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciółkom mówi się wszystko. Tym bardziej o chłopakach.
Alicja się uśmiechnęła.
- Cwana jesteś jak na wieśniaczkę.
- Jakoś trzeba sobie radzić. - Uśmiechnęła się do niej.
- Podoba mi się to - wyznała, siadając do swej toaletki. - Chodź. Rozczeszesz mi włosy. - Wyciągnęła szczotkę, a Amelia się za to zabrała.
- A więc... Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nic się nie zmieniło. Raz jest taki, raz siaki. On sam nie wie, czego chce.
- Może on... Może on cię o coś podejrzewa? - Rzuciła niepewnie.
- O co mnie może podejrzewać!? - Zaskoczyła się.
- No... Nie wiem... Może boi się, że za często spotykasz się z Nickiem. Nie wiem...
- Sugerujesz coś? - Aż się podniosła poruszona.
- Nie. Tak tylko mówię. - Zlękła się.
Wymieniały się chwilę wzrokiem.
- Może masz rację - zaskoczyła Alicja, a Amelia odetchnęła.
Usiadła z powrotem na siedzisko, a Amelia kontynuowała rozczesywanie blond włosów dziewczyny.
- Nigdy o tym nie pomyślałam - mówiła zaskoczona. - Rzeczywiście się tak zachowuje, ale nie ma powodów ku temu. Nick nie spotyka się ze mną po to, żeby nawiązać ze mną taki kontakt. Wie, że kocham jego brata, a on mnie.
- Więc, po co się z tobą spotyka?
- Nie musisz wiedzieć. To tajemnica... - Mruknęła.
- Przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic - przypomniała.
- Ty jeszcze nie jesteś moją aż taką przyjaciółką - wygarnęła.
- A co Twoja mama na to, że się spotykasz z Billem, skoro masz wyjść za księcia?
- Niczego nie wie. Ona myśli, że się spotykam z Hansem... Nikt tego nie wie... Dlatego zakazałam Billowi podpisywać się na listach...
- Nie martwi cię to, że chce uciec z Nickiem?
- Mamy zrobić to w trójkę. Skąd o tym w ogóle wiesz?
- Nick mi powiedział... - Wypaliła szybko.
- Spotykacie się?
- Nie. Raz się na niego natknęłam w mieście...
- I powiedział ci naszą tajemnicę!? - Zawołała.
Czuła, że spaliła właśnie po całości.
- Przepraszam... Muszę iść do toalety... - Wycofała się, oddając jej szczotkę.
- Zaczekaj! Masz mi to wytłumaczyć!
Amelia uciekła z jej pokoju. Wybiegła na korytarz, po czym zbiegła bocznymi schodami do piwnicy. Nikogo tam, prócz szczurów nie znalazła, dlatego cofnęła się na górę. Zajrzała do tej wielkiej sali.
Rodzinny obraz przedstawiał tylko trzech zmarłych starców i jedną babcię.
- Za daleko się przeniosłam - zmartwiła się.
- Przepraszam. A panienka, czego tu szuka? - Zaczepiła ją jakaś kobieta.
- Ja... Ja... Ja jestem umówiona z panną Alicją - wypaliła, widząc w oddali mężczyznę, który odwiedza Alicję.
- Przepraszam. - Odeszła od kobiety i podeszła do wroga, przy którym serce nie pozwalało jej na równomierny oddech. - Czy zastałam pannę Alicję?
- Kim jesteś? - Zmierzył ją.
- Poznałyśmy się nie dawno. Jestem Amelia. - Wyciągnęła do niego dłoń, ale ten jej nie uścisnął.
- Kochanie... Pozwól na chwilę - zawołała inna blond włosa kobieta.
- Maria, pośpiesz po Alicję, powiedz, że ma gościa - rozkazał kobiecie, która ją zaczepiła.
- Tak jest. - Skinęła głową i natychmiast zabrała się za wykonanie polecenia.
- Proszę spocząć. - Wskazał na kanapy w otwartym salonie w tej wielkiej sali.
- Dziękuję. - Skłoniła się, biorąc przykład z kobiety i zmierzyła do salonu.
Nie miała pojęcia, co począć. Co robić? Co mówić? Kogo grać? Przecież Alicja wiedziała, że jest w jej domu, a teraz była jej gościem? Jeśli przeniosła się wcześniej, niż była kiedyś, o czym mówił jej obraz i mniejsza ilość oznaczonych zmarłych osób, to skąd Alicja ją znała? Czyżby przenosiła się tu nawet wtedy, gdy tego nie wiedziała? Poza tym, że dziwnie było jej patrzeć na tych ludzi, gdy doświadczała nimi ich śmierć. Myśl, że mogłaby ich wszystkich od tego odwieźć była bardzo zachęcająca, ale najpierw zależało jej na Nicku...
To nie mogło się tak dziać. Nie zauważona przemknęła z powrotem na korytarz i dostała się do drzwi prowadzących na dziedziniec. Wymknęła się z pałacu i ruszyła pędem dookoła stawu. Musiała przyznać, że ciężko się biegało w tej długiej sukni.
Nie wiedząc, dlaczego, tak stanęła przed swym domem na skraju lasu. Wyglądał niemalże identycznie, ale miała nadal przeczucie, że wtedy Bill jej nie przyprowadził w to miejsce bez powodu.
I nie myliła się. Cofnęła się szybko za drzewa, gdyż wejściowe drzwi się otworzyły, a w nich stanął On. Perfekcyjny, boski i taki ludzki... Rozejrzał się, jakby się przed kimś ukrywał i ruszył w jej stronę. Serce stanęło jej w gardle. Nie wiedziała, czy ma mu się pokazać, czy nie. Skryła się, a po chwili ruszyła za nim, gdyż ją minął. Szedł tą samą drogą, którą tu przybyła. Co jakiś czas się oglądał za siebie, jakby nie chciał mieć ogona. Gdy doszedł już prawie do stawu, kucnął, wkładając coś w mysią norę i przykrył ściółką. Tak bardzo chciała zajrzeć w tę jego schowaną tajemnicę, ale również bardzo nie chciała, by ją zobaczył. Odszedł, siadając dalej między drzewami, dlatego utknęła. Tylko śpiew ptaków był słyszalny, dlatego nie mogła zrobić ani kroku, by nie dać się zobaczyć. Oparła się w końcu o to swe marne drzewo, przy którym utknęła i kucnęła tak jak on, myśląc intensywnie nad tym, jak przyśpieszyć czas...
Po bardzo długim czasie usłyszała melodyjny śpiew dziewczyny, dlatego podniosła się na równe nogi. Rozejrzała się i kucnęła, ale Amelii serce mocno zabiło, widząc między drzewami jakiegoś nieznanego jej chłopaka. Alicja nie zdawała sobie sprawy z tego i sięgnęła po schowaną przez Billa rzecz. Kucnęła przy drzewie i rozwinęła kawałek papieru zwiniętego w rulon, owiniętego kawałkiem sznurka, a chłopak ruszył w jej stronę.
Czuła takie spięcie, że właśnie przez strach, że ktoś nakryje ją i Billa, wyskoczyła zza drzewa i złapała chłopaka za rękę, wciągając je za nie. Nawet był przystojny. Podejrzewała, że może to był ten Hans. Różnił się ubiorem od nich wszystkich. W szczególności od łachów Billa.
Już chciał coś powiedzieć, gdy przyłożyła swój palec do jego ust i uśmiechnęła się zalotnie, a jej druga dłoń powędrowała na jego tors, od razu zjeżdżając nią prawie na jego krocze. Chłopak był tak zaskoczony, że miał tylko wytrzeszcz. Uśmiechnęła się do niego ponownie. Znowu chciał coś powiedzieć, ale tym razem uciszyła go pocałunkiem. Ponownie się do niego uśmiechnęła i pociągnęła za rękę, zachęcająco.
On wyjrzał zza drzewa w stronę Alicji, pochłoniętej listem. Zauważyła nawet, że Bill ruszył w jej stronę. Dlatego nie mogła się teraz poddać. Złapała jego dłoń i przyłożyła sobie ją do piersi, zawieszając się na jego szyi. Na pomysł wpadła właśnie, że fajnie by było, gdyby Alicja go z nią zobaczyła i natychmiast pragnęła to uczynić, ciągnąc go za rękę.
Ponownie chciał wyjrzeć zza drzewa, ale powstrzymała go, gdyż Bill już klęczał naprzeciw Amelii i trzymali się za dłonie. Tak słodko wyglądali, że chyba by zabiła, by tylko im tego nie przerwać.
- Chodź ze mną... Pokażę ci to, czego jeszcze nie znasz, a czego pragniesz... - Wyszeptała, całując jego usta. - Ona nie jest tak szalona, jak ja. Nikt się o tym nie dowie. To będzie naszą tajemnicą. - Musnęła jego usta i jego krok ponownie.
Chłopak przełknął ślinę i dał się pociągnąć.
- Palant - przeszło jej przez myśl. Okrążyła nieco 'miejsce zakochanych' i wciągnęła go do pałacu.
- Dokąd idziesz? - Panikował przystojniak.
- Schować się przed nimi wszystkimi. - Wyjrzała z korytarza do sali, ale nie znalazła tam jej ojca, dlatego powędrowała na górę. Usłyszała go, gdzieś na schodach, dlatego pchnęła go na ścianę i zaczęła namiętnie całować. Próbował się uwolnić, ale gdy znowu złapała jego krok, tylko się spiął, cicho sapiąc i w końcu ją obejmując, przyciskając mocno do siebie. I ku zdziwieniu, przejął pałeczkę, unosząc ją ponad ziemię i skrywając się w korytarzu, tym razem on ją dociskając do ściany.
Nagle obraz się rozmył, a ona stała wklejona w ścianę komnaty.
Zerknęła na przyglądającego się jej Billa. Przełknęła ślinę, czując się nie tuzinkowo dziwnie. Odsunęła się od ściany oczywiście. Czuła się jak idiotka...
- Mówiłaś, że się spotkamy.
- Spotkaliśmy się, ale mnie nie widziałeś.
- Dlaczego?
- Nie chciałam, żebyś mnie widział. - Podeszła do niego i położyła dłoń na jego torsie, czując jeszcze resztkę dotyku chłopaka. - Wyglądałeś zbyt słodko z Alicją, by się pokazywać... Zresztą, chociaż coś osiągnęłam. Nie to, co zamierzałam, ale... Chyba dość ważną rzecz w Twoim życiu.
- Co takiego zrobiłaś?
- Ten Hans był brunetem? Miał takie przydługie włosy i malinowe usta...
- Tak? - Zmrużył oczy.
- Nakrył Alicję, jak sięga po twój list na skraju lasu. Chciał do niej podejść. Powstrzymałam go... Zabrałam go stamtąd, bo podszedłeś do niej i sprawiłam, że cię nie widział. Powinieneś być bardziej uważny - wytknęła, kując go lekko palcem. - Poza tym... Podobasz mi się taki... Byłeś romantykiem... - Uśmiechnęła się do niego. - A gdybyś miał wtedy jeszcze te swoje skrzydła, byłbyś najprzystojniejszy ze wszystkich - odrzekła z lekkim uśmiechem, marszcząc nos.
Uniósł brwi, a jego skrzydła ujawniły swój byt.
- Właśnie taki... Boski... - Zachwyciła się.
Uśmiechnął się niewidocznie, a ona od razu sięgnęła dłonią, by móc je dotknąć.
- Są takie piękne... - Zerknęła po chwili na niego i poczuła napływ wstydu. - Wybacz... - Spuściła głowę i zagryzła wargę. - Podobasz mi się w nich...
Nie zrobił w jej stronę kroku. Złapał ją za dłoń i to ją przyciągnął do siebie. Pogłaskał ją po policzku i zatopił się w jej ustach. Dreszcz jej przeszedł po ciele, czując ten lód bijący z jego ciała. Tylko w takich momentach przypominała sobie, że nie jest on żywy. Nie obchodziło ją to zresztą. Zwłaszcza w tym momencie, gdy pchnął ją na łóżko Alicji, a siebie usadowił od razu na niej.
Pragnęła go jak nikogo innego. Jego zimny dotyk na jej ciele niesamowicie ją rozgrzewał. Jej ciało z każdym zbliżeniem wołało o jeszcze. To nie było z pewnością jedno z romantycznych zbliżeń. To była czysta namiętność i szaleństwo. To było coś, czego nigdy jeszcze nie przeżyła. Obydwoje się pragnęli i dawali się ponieść emocjom jak zwierzęta. Jego dłonie na jej nagim ciele sprawiały u niej brak logicznych myśli, a ona w końcu mogła odpiąć te wszystkie jego guziki i ujrzeć jego blade, męskie ciało. Już rozumiała, skąd ten kołnierzyk. Skrywał pod nim, swą ranę pośmiertną, która nie wyglądała zachęcająco. Nie obchodziło ją to. Pchnęła go na bok i sama na nim usiadła, całując jego obnażoną pierś. Jego skrzydła zamknęły się jak brama, na jej plecach, muskając przyjemnie jej ciało. Nie bała się jego wielkości. Była wstanie chyba przeżyć dla niego wszystko. I choć ból zaistniał, nie dała po sobie tego poznać. I choć jego pazury wbijały się w jej biodra, była wstanie to przeżyć. Ich nierówne oddechy przyjemności koiły wszelaki ból, a jedność, w którą się połączyli, leczyła każdą najmniejszą ranę i przeganiała największy i ten najmniejszy gniew. Namiętność zwyciężała nawet ze śmiercią.
- Kocham cię... - Sapnęła wprost w jego usta, po czym scałowała z nich wszystkie zbędne słowa.
Jego skrzydła przyciągnęły ją jeszcze bardziej do siebie, dlatego posłusznie ułożyła głowę na jego barku, muskając ustami jego zranioną szyję. Zamknęła oczy.
- Dzięki tobie, ujrzałem słońce... - Szepnął, głaszcząc ją po nagim ramieniu.
Uśmiechnęła się.
- Jeszcze nie. To dopiero wschód... - Wyznała, przypominając sobie o Nicku.
CDN
Jestem ciekawa, czy zmienianie przeszłości przez Amelię wpływa bardzo znacząco na przyszłość i czy niesie ze sobą jakieś konsekwencje. Może takie drobne zmiany sprawią, że jednak Bill nie umrze w taki sposób, a będzie wiódł wspaniałe życie u boku Alicji?
OdpowiedzUsuńStrasznie się stresuję, kiedy Amelia przenosi się do przeszłości i zawsze boję się, że coś pójdzie nie tak i albo tam utknie, albo stanie się coś gorszego.